Ojcowie KapucyniParafia WniebowstąpieniaParafia Matki Bożej Nieustającej PomocyParafia Św. AnnyStrona Główna
11 niedziela zwykła - 16 czerwca
16-06-2024 08:56 • Ks. Stanisław Rząsa

Dziś w Kościele sporo frustracji i lęku. Ciągle słyszymy o kryzysie któremu w różnoraki sposób próbujemy się przeciwstawić poprzez aktywność, pracę, nowe grupy parafialne, nowych liderów i nowe pomysły na ewangelizację! Więcej dynamizmu i mobilizacji! Wszystko dobrze, ale co z tego wynika?

Słowa Jezusa z dzisiejszej Ewangelii są przestrogą: wzrost Królestwa Bożego nie zależy tylko od nas. Ważne są gleba ludzkiego serca, na które pada ziarno Słowa, warunki, w jakich będzie ono wzrastać, zapał, wiara i miłość. Ale to On daje życie i potencjał rozkwitu. Nasz błąd polega na tym, że właśnie to przypisujemy sobie. I wszystko wychodzi „na ludzki obraz i podobieństwo”.

Każdy nasz trud stanie się „ziarnkiem gorczycy”, jeśli oddamy Go Bogu, poprzez zawierzenie, modlitwę i adorację.  Uczyńmy to w czasie Mszy Świętej. Zapraszamy!

Każdy, kto kiedykolwiek próbował parać się rolnictwem albo przynajmniej usiłował ogarnąć przydomowy ogródek czy choćby kwietnik na balkonie, doskonale wie, jak bardzo ważna w takiej działalności jest cierpliwość. To cecha bardzo pożądana w takim przypadku, bo od wrzucenia ziarna w ziemię do momentu, w którym można będzie cieszyć się smacznymi owocami jakiegoś drzewa lub krzewu czy pięknymi kwiatami, musi upłynąć dużo czasu. Nie ma tu spektakularnych i natychmiastowych efektów. Trzeba uzbroić się w cierpliwość, trzeba wytrwale dzień po dniu pielęgnować grządki, podlewając je, nawożąc, oczyszczając z tego, co wyrasta niechciane. I dopiero po dłuższym czasie widzimy efekty naszej cierpliwości i naszych systematycznych starań.

Podobne odczucie może mieć ktoś, kto kiedykolwiek udał się na jakąś pieszą pielgrzymkę do odległego miejsca. Tam też potrzebna jest cierpliwość i wytrwałość. Nie da się dotrzeć do celu bez wysiłku, bez potu, bez bolących mięśni czy ran na stopach. Potrzebna jest cierpliwość, by krok za krokiem, kilometr za kilometrem powoli i stopniowo przybliżać się do celu pielgrzymki. A kiedy się ów cel osiągnie, wzruszenie odejmuje mowę, niesamowita radość pokonuje wszelki ból i zmęczenie. Wtedy dopiero widzimy znaczenie każdego pojedynczego kroku, który zrobiliśmy – kroku, który im dłużej się szło, tym więcej nas kosztował.

Przywołuję te dwa obrazy – ogrodu i pielgrzymki – bo bardzo podobne obrazy przywołane zostają w dzisiejszej liturgii słowa, której głównym tematem wydaje się być królestwo Boże i jego wzrost. Prorok Ezechiel w pierwszym czytaniu w sposób poetycki ukazuje nam Boga jako ogrodnika, który z wielką cierpliwością oczekuje owoców tego, co zostało posadzone i jest pieczołowicie doglądane, a z drugiej strony ukazuje nam Bożą logikę – jakże często powtarzaną na kartach Pisma Świętego i jakże różną od naszej ludzkiej logiki – wywyższania i wynoszenia tego, co małe i nieznaczące. Z kolei apostoł Paweł w drugim czytaniu przypomina nam o tym, że jako chrześcijanie jesteśmy pielgrzymami zmierzającymi ku spotkaniu z Bogiem twarzą w twarz.

Co jakiś czas w czytaniach mszalnych przywoływany jest temat królestwa Bożego. Wciąż o nim słyszymy i może pojawiać się w nas pytanie, kiedy w końcu doświadczymy tego królestwa Bożego.

Z królestwem Bożym dzieje się tak, jak gdyby ktoś nasienie wrzucił w ziemię (Mk 4, 26) – mówił Jezus swoim uczniom. Królestwo Boże, które tworzymy już tutaj na ziemi, które zaczynamy budować już tutaj na ziemi, ono w nas wzrasta niczym wrzucone w ziemię ziarno – powoli i niepostrzeżenie, ale systematycznie wzrasta. Z dnia na dzień, z miesiąca na miesiąc, z roku na rok… Potrzeba czasu. Oczywiście, naszą częstą ludzką wadą jest niecierpliwość i chcielibyśmy już widzieć efekty tego, jak ono wzrasta – jak przemieniamy się pod wpływem usłyszanego słowa Bożego, pod wpływem przyjmowanych sakramentów, pod wpływem naszych codziennych modlitw czy pobożnych lektur. Chcielibyśmy w sposób spektakularny doświadczyć tego, że Pan Bóg nas przemienił, że nagle staliśmy się innymi, lepszymi ludźmi. A jeszcze bardziej chcielibyśmy zobaczyć, jak Pan Bóg zmienia innych ludzi. A tymczasem wydaje się, że nic się nie dzieje…

Czy na pewno? Budowanie czy kształtowanie królestwa Bożego jest niczym piesza pielgrzymka do jakiegoś odległego miejsca – pojedynczy krok nie robi wielkiej różnicy i z pewnością nie sprawi, że oto nagle, jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki, znajdziemy się tam, dokąd zmierzamy. Trzeba tych kroków zrobić kilkaset tysięcy, trzeba poczuć zmęczenie i ból w nogach, trzeba doświadczyć dużego trudu, by w końcu osiągnąć cel.

Budowanie królestwa Bożego jest niczym wytrwała praca ogrodnika. Jeden dzień nie sprawi, że oto z maleńkiego ziarenka wyrośnie bujna roślina, która cieszyć będzie oko, a jej owoce zaspokoją głód. Trzeba wiele pojedynczych dni, trzeba włożyć w to trochę wysiłku i serca, by wyrosło to, co sobie zaplanowaliśmy.

Obyśmy w naszym życiu wiary byli cierpliwi i wytrwali, dążąc wciąż do chrześcijańskiej doskonałości – krok za krokiem, dzień za dniem, a dobry Bóg – podobnie jak dzieje się to w przyrodzie – z pewnością da wzrost i dozwoli nam cieszyć się w końcu pełnią królestwa Bożego. Amen.

o. Arkadiusz Buszka CSsR


© 2009 www.parafia.lubartow.pl