Ojcowie KapucyniParafia WniebowstąpieniaParafia Matki Bożej Nieustającej PomocyParafia Św. AnnyStrona Główna
17 niedziela zwykła - 28 lipca
28-07-2019 09:59 • Ks. Stanisław Rząsa

Ilu sprawiedliwych trzeba, aby uratować całą społeczność? Księga Rodzaju mówi nam, że jeśli grzech uzyska akceptację społeczną, to bycie sprawiedliwym uda się co najwyżej jednostkom. Społeczna akceptacja grzechu powoli przenika wszystkich. Dopiero odwołanie się do krzyża, jak nam podpowiada Święty Paweł, jest w stanie wyrwać nas z kręgu ludzi przyjmujących grzech jako coś normalnego. Raz przyjęta łaska potrzebuje jednak ciągłej pomocy w postaci wytrwałej modlitwy. Chrystus daje uczniom wzór dobrej modlitwy. Taka modlitwa staje się możliwa, gdy człowiek nieustannie karmi się słowem Bożym. Korzystajmy nie tylko w niedzielę z lektur biblijnych, ale także w ciągu tygodnia szukajmy okazji do słuchania słowa Bożego, a wtedy nasza modlitwa przyniesie wielkie owoce.

Jeśli więc wy, choć źli jesteście, umiecie dawać dobre dary swoim dzieciom... 

No, Panie, tego to już za dużo! Zwyczajnie mnie obrażasz! To ja tu przychodzę do kościoła, podejmuję taki wysiłek, by nie powiedzieć, że robię łaskę – a Ty do mnie mówisz, że jestem zły? Przesadziłeś i to bardzo! Nikt nie ma prawa osądzać mnie, oceniać, a tym bardziej mówić, że ktokolwiek jest zły! Teraz wszyscy są dobrzy, bo wszyscy starają się żyć według własnego uznania, a przecież nikt nie będzie przyznawał, że zasady, według których żyje, są nijakie czy też wprost złe! Wobec tego – jestem uczciwym, porządnym człowiekiem, a także chrześcijaninem, katolikiem.

Kto z nas podpisze się pod takim tekstem, pod takim zarzutem?
Ręka w górę!

Nie widzę nikogo, tzn. że z nami nie jest jeszcze tak źle i możemy to nasze rozważanie kontynuować. Kontynuacją jest też fragment stanowiący pierwsze czytanie. Przed tygodniem do Abrahama przyszło trzech nieznajomych. Po ugoszczeniu padła obietnica dla Sary, że za rok będzie mieć syna. Dziś dwaj z nich poszli do Sodomy, by naocznie przekonać się o wielości i wielkości grzechów, a jednocześnie, by ocalić od zagłady Lota i jego rodzinę. Ten trzeci pozostał z Abrahamem, by poinformować go o nadchodzącej karze. 

W świetle słowa Bożego zwróćmy naszą uwagę na trzy sprawy: grzech, modlitwa, wytrwałość 

Grzech

Sodoma i Gomora na zawsze kojarzyć się będą z rozwiązłością i karą za niechęć do nawrócenia, za zatwardziałość serca, za próbę wciągania innych, Bogu ducha winnych, w swoje grzeszne praktyki. Kto czytał historię Lota i tych, którzy przybyli w gościnę do Lota, ten wie, jak bardzo zdemoralizowane było to miasto, do czego zdolni byli mieszkańcy Sodomy. Tak wielkie było zdeprawowanie mieszkańców Sodomy, że dopiero cudowna interwencja przybyszów, porażenie ślepotą uratowało zarówno gości jak i samego Lota oraz jego córki.

Niestety wydaje się, że historia zatoczyła kolejny raz koło, a ludzie nie chcą się uczyć na błędach poprzednich pokoleń. Nie uczymy się ani na przykładzie Sodomy i Gomory, ani na przykładzie cesarstwa rzymskiego. 

Niektórzy badacze historii twierdzą, że upadło ono właśnie wskutek rozwiązłości, demoralizacji oraz rozkładu rodziny. Nie miał kto pracować i bronić tego imperium, bo nie było zdrowych i licznych rodzin. Pewnie, że nie był to natychmiastowy i tak spektakularny upadek jak Sodomy, ale faktem jest, że potężne imperium zostało zawojowane przez ludy stojące o wiele niżej w kulturze, ale takie, gdzie duch walki i przetrwania nie zgasł. Można by powiedzieć – chciało im się o coś walczyć! Powstały nowe narody i nowe państwa, które jako fundament swój przyjęły w końcu Ewangelię Jezusa Chrystusa. Chrześcijaństwo już na tyle mocno zakorzeniło się w upadającym mocarstwie, by ewangelizować „barbarzyńców”. 

Nie wiem, czy uprawnione jest takie porównanie, ale wydaje się, że to, co powstało po cesarstwie rzymskim, czyli Europa, jaką znaliśmy i znamy, idzie podobną drogą. Weszła na taką samą drogę zagłady, samounicestwienia i to niby w imię wolności człowieka.

Tamto cesarstwo walczyło z chrześcijaństwem krwawo przez niemal trzy wieki, nim powtórzyło za Julianem Apostatą „Galilaee vicisti” – „Galilejczyku, zwyciężyłeś!” – dając wolność wyznawania wiary. 

Ta dzisiejsza Europa też walczy, zwłaszcza w swoich elitach z tym samym znakiem krzyża, z tymi samymi normami moralnymi, z tym samym oczekiwaniem na pełne szczęście poza tym światem. Grzech przestaje być grzechem, zboczenie staje się normą, prawo naturalne zastępuje się prawem ludzkim stanowionym tak naprawdę przez mniejszość. 

Jak długo jeszcze cierpliwość i łaskawość Boga pozwoli na takie odstępstwo i zaprzeczenie swemu człowieczeństwu?   

Tego nie wiemy… możemy jednak mieć pewność, że niebagatelną rolę pełni tu modlitwa. 

Modlitwa

Abraham stał przed Panem… może to ten trzeci z przybyszów? W każdym razie Abraham ma świadomość obecności Boga, ma również świadomość grożącej kary, jaka zawisła nad grzesznymi miastami. Mamy sławetny targ! 

Zaczyna, jak się wydaje, z niezbyt wysokiego pułapu – no bo cóż to jest 50 osób na 5 różnych miast. Miał uzasadnioną nadzieję, że taka liczba się znajdzie. A potem coraz mniej i mniej… Nie miał już śmiałości o więcej prosić… Pozostał przy 10 sprawiedliwych. Tylu się nie znalazło! Sodoma oraz Gomora musiały ulec zagładzie. 

Nie wiem, jaka była proporcja owych 10 sprawiedliwych do ogólnej liczby mieszkańców. Nie wiem, jak to wyglądało w 1917 roku, gdy Matka Boża w Fatimie mówiła, że nie może utrzymać karzącej ręki Syna i jeśli ludzie nie przestaną grzeszyć, to przyjdzie kara w postaci strasznej wojny. Może jednak powinniśmy się nieco zastanowić, może nawet zatrwożyć z racji tak ostentacyjnego lekceważenia Boga w dzisiejszym coraz bardziej zlaicyzowanym świecie. W Liście do Galatów znajdziemy takie zdanie: 

Nie łudźcie się: Bóg nie dozwoli z siebie szydzić. A co człowiek sieje, to i żąć będzie: kto sieje w ciele swoim, jako plon ciała zbierze zagładę; kto sieje w duchu, jako plon ducha zbierze życie wieczne (Ga 6,7-8). 

Uprawniony jest chyba pogląd, że Europa łudzi się, iż może bezkarnie z Boga szydzić, że może siać swoje ziarna śmierci, a zbierze kiedyś szczęście życia. Stara Europa łudzi się, że nigdy już nie przyjdzie żaden kataklizm, żadna wojna, że ostatecznie rozprawiono się ze złem osobowym, czyli z szatanem; postępuje jak małe dziecko, które gdy zamknie oczy, to myśli, że go nie ma! Stara Europa łudzi się, że można bezkarnie i długo deptać prawa boskie i ludzkie w imię ekonomii i wygodnictwa, fundując sobie kliniki aborcyjne czy też dopuszczając w majestacie prawa eutanazję. 

Jeśli jeszcze nie spadł na nas deszcz ognia i siarki, to może dlatego, że przed Bogiem stoi wciąż ktoś, kto targuje się o nas, ktoś, kto próbuje tę liczbę sprawiedliwych jak najbardziej zaniżyć – byle tylko kara została darowana. 

Nie wiem, kto to jest! Może to te babcie, co w dzień i w nocy samotnie czy przy radiu odmawiają różaniec i inne koronki czy litanie.

Nie wiem, kto to jest! Może młodzi, którzy setkami i tysiącami wciąż jeszcze wędrują pielgrzymimi szlakami, nierzadko w grupach pokutnych.

Nie wiem, kto to jest! Może rodzice, którzy w trudzie niemałym wychowują swoje dzieci jednak w wierności Bogu, Krzyżowi i Kościołowi, choć tak naprawdę niewiele wsparcia mają na tym świecie.

Nie wiem, kto to jest! Może to ci, którym domu odmówiono i tułają się po ośrodkach pomocy i domach starców, podczas gdy dzieci zajęte karierą.

Nie wiem, kto to jest! Może to ci, co już u Pana, Jan Paweł II, Matka Teresa z Kalkuty, Prymas Wyszyński, Brat Roger i inni nieznani z imienia, ale przed Bogiem orędujący. 

Nie wiem, kto to jest! 

Pytanie, czy będziemy mieć odwagę dołączyć do nich, czy zostaniemy z boku, jako bierni widzowie liczący na to, że nas kara ominie, bośmy wszak sprawiedliwi. Jeśli tam w Sodomie było 9 sprawiedliwych – zginęli jak inni (choć zapewne inny ich wieczny los). 

Wytrwałość

To trzeci element naszego dzisiejszego rozważania. Możemy śmiało powiedzieć, że żyjemy w epoce zniechęcania się, swoistego rodzaju tymczasowości, czy też dyktatu pierwszych stron gazet, portali internetowych, czy mediów społecznościowych. To, co wczoraj było jako pierwsza wiadomość dnia we wszystkich serwisach, już jutro staje się nieważne, nieistotne, już nikt tego nie śledzi, już się tym nie interesuje. Bo nadeszła nowa wiadomość! 

Ten brak wytrwałości widać już u dzieci, co jest zrozumiałe, widać u młodzieży, ale widać i u dorosłych. Zbyt łatwo rezygnujemy, poddajemy się, zniechęcamy, gdy coś nam nie wychodzi, gdy efekty nie takie, jakich spodziewaliśmy się.

Podobnie jest w naszym życiu duchowym, a może nawet gorzej. Tu pozwalamy sobie na luksus „obrażania się” na Pana Boga, gdy czegoś nie spełnił od ręki, natychmiast, gdy nie był niejako na posyłki dla naszego widzimisię. 

Bo ileż pretensji miewamy, że spotkała nas choroba, jakieś nieszczęście, nagła a niespodziewana śmierć kogoś bliskiego. Jednocześnie bez mrugnięcia okiem odmawiamy w Modlitwie Pańskiej – bądź wola Twoja jako w niebie tak i na ziemi. 

Wytrwałością wykazał się ów ewangeliczny przybysz nocą proszący o chleb. Wytrwałością wykazał się Abraham usiłujący odwrócić karę. Wytrwałością najwyższą wykazał się Jezus, dzięki temu darował nam wszystkie występki, skreślił zapis dłużny obciążający nas nakazami. To właśnie, co było naszym przeciwnikiem, usunął z drogi, przygwoździwszy do krzyża. Słyszeliśmy to w drugim czytaniu. 

Obyśmy umieli skorzystać z tego dobra, idąc wytrwale ku ostatecznemu zwycięstwu dobra w nas. Amen.

Duszpasterz w parafii św. Józefa i sanktuarium Matki Bożej Nieustającej Pomocy w Toruniu (Toruń-Bielany)

o. Marian Krakowski CSsR


© 2009 www.parafia.lubartow.pl