Dzisiejsza Ewangelia to fragment nocnej rozmowy Nikodema z Jezusem. Jest ona czytana w kontekście przywołanych wydarzeń Starego Testamentu z wędrówki Izraelitów do Ziemi Obiecanej. Jadowite węże, pojawiły się w momencie utraty wiary w Bożą Opatrzność. W momencie trwogi Izraelici dostali receptę, aby spojrzeć wysoko, na miedzianego węża umieszczonego na wysokim palu, co oznacza: porzućcie lęk! Zaufajcie Bogu!
Dziś również jesteśmy wypełnieni lękiem. Tracimy pewność siebie, ponieważ skupiamy się na tym, co ziemskie, materialne i ulotne. Na więcej nie starcza czasu, chęci i sił. Drepcemy noga za nogą, zmęczeni, zrezygnowani, zastraszeni. Jezus dziś wychodzi do nas z propozycją: Podnieś oczy, zaufaj Mi! Zabiorę od ciebie strach!. Spojrzenie na krzyż, pełne wiary i miłości, przyjęcie wszystkiego, co on wyraża, uzdrowi cię z fałszywego przekonania, że Bóg chce ci coś zabrać!. Bo „Bóg nie posłał swego Syna na świat po to, aby świat potępił, ale po to, by świat został przez Niego zbawiony”.
Zapraszamy na Eucharystię!
Raduj się, Jerozolimo, zbierzcie się wszyscy, którzy ją kochacie. Cieszcie się, wy, którzy byliście smutni, weselcie się i nasycajcie u źródła waszej pociechy (por. Iz 66, 10-11).
Od tych właśnie słów, łacińskiej wersji antyfony czwartej niedzieli Wielkiego Postu, dzisiejsza niedziela nazwana została „niedzielą laetare”. Cała liturgia, nawet kolor szat liturgicznych, kolor różowy, zaprasza nas dziś do radości. Ale czy można komuś nakazać, by się radował? Czy radość nie jest raczej stanem emocjonalnym, który występuje niezależnie od nas i jest skutkiem jakiegoś dobrego doświadczenia? Spróbujmy sobie wyobrazić człowieka przygnębionego problemami, załamanego własnymi upadkami, przeżywającego kłopoty w rodzinie (a przecież takich osób nie brakuje tutaj, wśród nas), który przychodzi dzisiaj na Mszę Świętą i słyszy wezwanie do radości. Przecież to nie działa na zawołanie.
A jednak, jak podpowiada nam św. Paweł, mamy ogromny powód do radości, który jest w stanie pokonać nasze smutki i zmartwienia. Jesteście zbawieni! (por. Ef 2, 5.8) – św. Paweł powtórzył nam to dwukrotnie. Jesteś zbawiony! Tę prawdę bardzo eksponują nasi bracia protestanci, którzy przypomnieli nam, że powinniśmy się cieszyć z daru Zbawienia, którego dokonał Chrystus. Co więcej, św. Paweł zaznacza, że to Zbawienie jest łaską otrzymaną za darmo! Nikt na tę łaskę nie może sobie w jakikolwiek sposób zasłużyć lub zapracować. Ono zostało wysłużone przez ofiarę krzyżową Syna Bożego. Cena naszego Zbawienia została już zapłacona. W naszej mentalności ciągle pokutuje przekonanie, że „jak będę się mocno starał, jak będę robił dużo dobrego, jak będę się dużo modlić, jak będę dużo pokutować, to może jakoś zapracuję sobie na niebo, na zbawienie”. Tymczasem porządek jest odwrotny: Zbawienie już zostało dokonane, a ty masz je tylko przyjąć z wiarą i starać się na ten dar odpowiedzieć z wdzięcznością. Wszystkie twoje dobre uczynki są już owocem otrzymanej uprzednio łaski.
Ojciec Święty Franciszek wyjaśnił to dokładnie w swojej adhortacji o świętości „Gaudete et exsultate”:
Kościół wielokrotnie nauczał, że nie jesteśmy usprawiedliwieni przez nasze uczynki lub nasze wysiłki, ale przez łaskę Pana, który podejmuje inicjatywę. (…) II Synod w Orange stanowczo nauczał, że żadna istota ludzka nie może żądać, zasługiwać lub nabyć daru Bożej łaski, i że to wszystko, co może z nią współdziałać, jest uprzednim darem tej samej łaski. (…) Również Katechizm Kościoła katolickiego przypomina nam, że dar łaski «przerasta zdolności rozumu i siły ludzkiej woli oraz każdego stworzenia», i że «w znaczeniu ściśle prawnym nie istnieje ze strony człowieka zasługa względem Boga». (…) Jego przyjaźń przerasta nas nieskończenie, nie może być kupiona przez nas poprzez nasze uczynki i może być jedynie darem Jego inicjatywy miłości. Zachęca to nas, abyśmy żyli z radosną wdzięcznością za ten dar, na który nigdy nie zasłużymy (nr 52 i nn).
Jezus w rozmowie z Nikodemem w dzisiejszej Ewangelii przekazuje nam tę samą prawdę, podkreślając równocześnie najgłębszą przyczynę powszechnego Zbawienia. To wszystko dokonało się z wielkiej, odwiecznej miłości Boga: Bóg tak ukochał świat, że Syna swego Jednorodzonego dał, aby każdy, kto w Niego wierzy, nie zginął, ale miał życie wieczne (J 3, 16). To dlatego w Wielkim Poście rozważamy drogę krzyżową, uczestniczymy w gorzkich żalach, wpatrujemy się w Chrystusa cierpiącego, aby na nowo odkryć tę nieskończoną miłość, która nie cofnęła się przed ofiarą krzyża, aby nas odzyskać dla Boga. Zwiastowanie orędzia o wielkiej miłości Boga w okresie Wielkiego Postu zachęca nas do ufności i motywuje nasze wielkopostne wysiłki zmierzające do tego, by na tę miłość jak najlepiej odpowiedzieć. Pierwszą odpowiedzią jest wiara, a kolejną nasze uczynki wypływające z wiary, zwłaszcza „spełnianie wymagań prawdy”, czyli życie polegające na konsekwentnym realizowaniu poznanej prawdy.
W jednym z wywiadów poeta ks. Jan Twardowski powiedział:
Ja świata i miłości bez Boga w ogóle nie pojmuję. Jestem takim dziwnym człowiekiem, że gdybym wyrzucił Boga z mojego życia, to niczego bym nie rozumiał: dlaczego cierpimy, dlaczego ktoś mnie kocha, dlaczego ja kogoś kocham – dzięki Bogu widzę w tym sens.
o. Piotr Andrukiewicz CSsR